poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 7

Rankiem wybawił mnie ze snu ostry promień słońca-szlag! Zawsze zapominam o tych roletach!Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 09.30.Normalnie nic by to na mnie nie zrobiło i zasłoniłabym się poduszką, ale dzisiaj postanowiłam wstać wcześniej i zaskoczyć tatę. Wczoraj nie mieliśmy okazji porozmawiać, bo wrócił pewnie nad ranem.. Zeskoczyłam z łóżka niesiona przypływem energii. Udałam się do łazienki w celu ściągnięcia szlafroka z grzejnika.Opatuliałm się miękką tkaniną, mimo, iż jest lato, jestem strasznym zmarźluchem..Zbiegłam po cichu po schodach i udałam się do kuchni. Wzrokiem napotkałam białą karteczkę na blacie "Lucy, śniadanie masz w lodówce. Posprzątam jak wrócę, popołudniu ;)". Posprząta? Wczoraj robiła to bardzo dokładnie ... Z lekkim zdezorientowaniem ruszyłam w stronę lodówki, by napawać się widokiem kilkudziesięciu kanapek w najróżniejszych smakah i kolorach, czyli takie, jakie lubię ;)
Postanowiłam iść po tatę, byśmy razem zjedli posiłek i w tym celu euszyłam do pomiesczzenie, które okupował prawie cały czas-gabinet. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, ze go tam nie ma. Zamknęłam drzwi i udałam się do jego sypialni na piętrze. Szybko wbiegłam po schodach i nie pukając otworzyłam na oścież drzwi z wielkim uśmiechem, który zaraz zamienił się w grymas. Automatycznie zasłoniłam ręką usta widząc rozłożonego tatę na łóżku i tulącej się do niego jakieś blondynki. Słodko spali tulac się do siebie nago, a w okół nich porozrzucane zostały części ich garderoby, zużyte prezerwatywy i rozlany szmpan..Zaczęłam rozumieć o co chodziło Tatianie mówiąc, że posprząta jak wróci.
Na tenm niemsaczny widok zrobiło mi się niedobrze. Szybko zamknęłam drzwi i udałam się ubrać do właśnego pokoju. Odechciało mi się śniadania i spędzania czasu z tatą.
Właśnie siedziałam z książką na kolanach w salonie, gdy mój ojciec raczył zejść na dół. Widziałam jak żegnał Blondynkę w drzwiach życząc dobrego dnia i zapewniając, że gdzieś razem wyskoczą.
-O Kochanie, to ty nie śpisz?-zdawał się być bardzo zdziwiony na mój widok.Czego doprawdy nie rozumiałam.
-Tak wstałam wczesniej, by zjeść śniadanie z moim ukochanym tatusiem-powiedziałam głosem przesadnie przesłodzonym z bardzo wyczuwalną nutką ironii.
-Pzrepraszam cię kochanie, ale byłem naprawdę zmęczony-zaczął poicierać spocone dłonie o jasne jeansy-chciałem dłużej pospać, bo jutro zaczynam instensywna pracę.
-Oj, tato ! Daj spokój, nie jestem ślepa, poza tym byłam u ciebie w sypialni-odłożyłam książkę głosno trzaskając okładką.
-Kochanie, to nie tak, po prostu wczoraj trochę wypiłem i niekontrolowałem tego, co robię-zaczął się w głupi sposób tłumaczyć, szukajac pomocy w komunku naprzeciewko.
-Błagam! Nie chcę tego słuchać, chcesz mi wmówić, że przespałeś się z kobietą, tylko dlatego, ze czułeś się zmęczony-niespodziewanie zaczęłam na niego krzyczeć-Przecież to absurdalne!
-Uspokój się kochanie-zaczął tata, by uspokoić mój krzyk-wszystko ci wytłumaczę, tylko mi nie przerywaj.
Skinęłam głową, by dać mu się wytłumaczyć, każdy na to zasługuje.
-Wiesz, ze już dawno temu rozstałem się z matką-zaczął, a ja skrzywiłam się na jego słowa-Emma już dawno sobie ułożyła życie z Tomem, ale ja stwierdziłem, ze takie ustatkowane życie nie jest dla mnie. Nie nadaję się na męża. Na Boga, ja dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że mogę być dobrym ojcem. Jak każdy facet mam swoje potrzeby. A skoro żadne zobowiązania małżeńskie nie trzymają mnie z nikim, dlaczego miałbym żyć jak ustatkowany małżonek?!Skoro ktoś mnie pociąga, dlaczego miałbym tego nie wykorzystać?! Cholera, wiem że to brzmi fatalnie, ale taka jest prawda! Lubię seks, kto go nie lubi?!Więc gdy nadaza się okazja chcę to wykorzystać, zwłaszcza, że Louise, to nie tylko przygoda.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Cieszyłam się, że ojciec jest ze mną szczery i mimo takiego wyznania, cieszyłam się, ze powiedział mi prawdę Zrozumiałam, że zasłużył na zrozumienie, a skoro takie przygody go zainteresują, powinnam to uszanować. I tak też zamierzałam zrobić.
-Rozumiem, dzięki tato i przepraszam-doałam skruszona. On popatrzył mi w oczy i powiedział, że od tej pory za każdym razem, gdy będzie chciał kogoś przyprowadzić, zrobi to pod moją nieobecność.
-Tato, chodź do kuchni-rzuciłam z uśmiechem-mamy mnóstwo kanapek, a przeciez nie mogą się zmarnować.
***
 Dzień rozpoczął się dla mnie w miły sposób. Obudziłem się wypoczęty i z uśmiechem na ustach. Mama wykorzystała mój nagły przypływ energii i wygoniła, bym skosił trawnik przed domem. Jakoś specjalnie nie protestowałem, zwłaszcza po jej mistzrowskim omlecie. 
Przeglądałem właśnie jakąś stronkę internetową, gdy dostałem wiadomość od Louisa.
"Stary, organizujemy jakieś obozowisko przy jeziorze na obrzerzach miasta. Piszesz się?Oczywiście z Lucy ;)". Pełen entuzjazmu odpisałem przyjacielowi na wiadomość-"Stray, ja zawsze i wszędzie. Pojade do Lu i wszystko ustalimy.Trzeba będzie pogadac z jej ojcem, bo matka wyjechała. Może i lepiej? Zapatrzona mamusia, raczej by się nie zgodziła".
Sms'owaliśmy przez następne pół godziny, omawiając szczegóły. Teraz czekało mnie najważniejsze zadanie. Jak namówić Lu i jej ojca na obóz za miastem? Coś czuję, ze nie będzie to proste zadanie, choć jej ojciec jest wyjątkowo spoko człowiekiem. Wyszukałem jego nazwisko w googlach. Z tego co wyczytałem, to niezły kobieciarz i szycha na rynku muzycznym. Napisałem do Lu z prosbą o spotkanie z nią i jej ojcem, wyraziła zgodę zapraszjąc do apartamentu rodziciela. Nie chciałem czekać dłużej, wolałem mieć to za sobą. Z szafki wziąłem kluczę do auta i zbiegłem po schodach w korytarzu mijajac się z mamą.
-O mamo, dobrze, że cię widzę. Będzemy mieć ognisko w następnym tygodniu. Taki mini obóz, parę dni. Gemma przyjedzie, więc nie będziesz sama.
-Ale jak to ? Z kim ? i gdzie? - tak jak przypuszczałem, zaczeła bombardowanie pytaniami. 
-Będą chłopaki z dziewczynami, na parę dni. Pokąpiemy się w jeziorze, będzie super. Ne martw się, będę grzeczny.
-Wiem kochanie. Pamiętaj tylko, że jesteś dorosły, odpowiadasz za siebie i mam nadzieję, ze nie zrobisz żadnych głupstw. Zwłaszcza, że Lu nie jest pełnoletnia..
-Mamo, nie bój się, wiem wszystko. Lucy to madra dziewczyna, a i ja głupi nie jestem. Dobra lecę, pogadamy wieczorem. 
-Wiem kochanie, pa. Uważaj na siebie, kocham cię-krzyknęła, gdy odpalałem samochód, uśmiechnąłem się na pożegnanie.
Podjeżdzając pod ich kompleks miałem lekkie obawy. Ruszyłem jednak supę w troki i udałem się do środka. W progu przywitała mnie moja dziewczyna, rzuając mi się na szyję i całując w usta, uśmiechnąłem się i całe zdenerwowanie prysło, przynajmniej dopóki nie przyszedł jej ojciec..
Wytłumaczylem im wszystko, zaciskając palce na szklance z sokiem. Dziewczyna wyraziła entuzjazm, jej ojceic trochę mniej, ale wiedziałem, ze będzie dobrze. 
Tak, wiec mogliżmy jechac na naszą wyprawę, jak tylko jej matka wyrazi zgodę. Lucy widzac moje zdenerowanie uspokoiła, ze zgodzi się na pewno. 
Posiedziałem u nich chwilkę, ale gdy zaczęło się ściemniać postanowiłem pojechać do domu. Byłem bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia, dnia który juz od samego początku dobrze się zapowiadał. Z takim nastawieniem zasnąłem wtulając isę w poduszkę. Już za tydzień o tej porze, będę na naszym obozie, obozie na którym tyle może się wydarzyć ;)

Witajcie, przepraszam, ze to tyle trwało ;) Poprawię się. Tyle zmian u bohaterów.
Prosze o komentarze ;) Przepraszam za błędy ;*


1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie :) ciekawe czy cos interesujacego wydarzy sie na tym wyjeździe :)
    czekam na cd.
    Rose
    Ps. zaraszam do siebie :-D

    OdpowiedzUsuń