sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 13

Popatrzyłem na moją dziewczynę, która już lekko podpita tańczyła (a raczej kręciła się w kółko) z przyjacielem jej ojca. Jubilat, nieźle już podpity siedział obok mnie i Toma, który w kwestii trzeźwości nie był mu dłużny.
-Napij się Harry-zachęcał mnie już któryś raz Tom, ale jakoś nie kręciło mnie, by wyjść z imprezy w takim stanie, jak oni sami.
-Nie dziękuję, ale prowadzę.
-To żaden problem Jason cię odwiezie-zgrymasiłem się przywołując obraz starego Jasona, kierowcy Brown'a. Nie żebym miał coś do metryki, ale facet zachowywał się, jakby miał conajmniej zasnąć za tą kierownicą.
Dalej ich narzekać nie słuchałem, ponieważ mój wzrok począł szukać Emmy. Hmmm.. pani Emmy. Stała z prawej strony w ręku trzymając kieliszek szmpana. Absolutnie trzeźwa i absolutnie nieziemska. Włosy zdążyły jej wyschnąć i lekko opadały kaskadą na jej szczupłe ramiona. Odchyliła lekko głowę i spojrzała prosto na mnie. Zaczerwieniłem się, jak szczeniak przyłapany na podglądaniu siostry w łazience. Udawałem, że kogoś szukam, ale ku mojemu przerażeniu kobieta przeprosiła swoje rozmówczynie i ruszyła w moim kierunku.
-Widzę, że niektórzy już padli ze zmęcznia-powiedziała do mnie, akcentując słowo "zmęczenia" i robiąc cudzysłów w powietrzu.
-Tak, tak. Bardzo wyczerpujace przyjęcie.
Zaśmiała się lekko i przysiadła obok mnie.Chwyciła mnie lekko za rękę, wywołując u mnie nieopisane dreszcze.
-Mam do ciebie wielką prośbę.
-Tak...słucham?
-Mógłbyś zawieść mnie, Lucy i Toma do domu? Jak widzisz oni już totalnie zasypiają, a ja też chętnie bym się położyła.
-Tak, tak jasne.
-Widziałam, że nic nie pijesz, A może jestem uprzedzona, ale jakoś nie ufam temu Jason'owi.
Dziesięć minut później siedziałem za kierownicą Mercedesa. Koło mnie siedziała Emma, a jej czarna, krótka sukieneczka podwinęła się lekko i mogłem dostrzeć zarys koronkowego wykończenia pończoch.Chciałbym zobaczyć ją w samych pończochach. STOP! o czym ty myślisz kretynie?! Skup się! Ganiłem siebie w duchu, choć w tym momencie oddałbym wszystko za dotknięcie jej seksownych kolan.
Dojechaliśmy do domu dość szybko. Pomogłem tylko zanieść jej naszych towarzyszy do łóżek i coś czuję, że jutro nie będą nic pamiętać.
-Czekaj, odprowadzę cię-powiedziała matka Lucy, wybiegając za mną.
-Nie, proszę zostać, Jest zimno, nie chcę, żeby się pani przeziębiła.
Kiwnęłą głową, więc uśmiechnąłęm się mówiąc radosne "dobranoc", ale w połowie drogi do auta, krzyknęła za mną. Odwróciłem się, a ona stała naprzeciwko mnie.
-Naprawdę dziękuję za odwiezienie. Uratowałeś dzisiaj trzy osoby. Jesteś bohaterem-stanęła na palcach i pocałowała mnie lekko w policzek- nie przekraczamy żadnych granic, prawda?
-Myślę, że skoro uratowałem trzy osoby, powinienem sam wybrać sobie nagrodę. I myślę, że to nie będzie przekroczenie żadnych granic, bo marzę o tym od naszego pierwszego spotkania-powiedziałem jej na wydechu całując namiętnie jej słodkie usta. Nie liczyło się dla mnie to, że robię to pod oknem mojej dziewczyny z jej własną matką. Własciwie w tamtym momencie, nic się dla mnie nie liczyło.
***
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Szukałam w szafce obok łóżka jakiś tabletek przeciwbólowych, ale niestety nic nie znalazłam. Popatrzyłam na telefon, który wskazywał grubo ponad 13.00. Matko, ile ja wypiłam?
Zeszłam na dół do kuchni, ciesząc się z widoku Toma, który zdaje się był w gorszym stanie ode mnie. 
-Dzeń dobry moje dwa Zdechlaki-przywitała nas mama. No tak zapomniałam, że nie pija alkocholu odkąd raz wylądowała na pogotowniu. 
-Mamo, proszę cię ciszej...
-Dobra, dobra. Sami jesteście sobie winni. Muszę lecieć do pracy,a  wy się ogranijcie i nie wiem. Może jakiś zimny prysznic? Pa, będę wieczorem. Nie słuchałam nawet co mówiła do Toma, bo poszłam na górę, zgarniając z blatu butelkę wody mieneralnej. Położyłam się z powrotem do łóżka z nadzieją zaśniecia. Sen podobno działa leczniczo. Naprawdę w tamtej chwili chciałam w to wierzyć, 
***
Leżałem na kanapie, bezmyślnie gapiąc się w telewizor. Co się tak właściwie wczoraj działo? Co ja sobie myślałem? Zachowałem się jak kretyn i nie dziwię się, że Emma mnie spoliczkowała. Zasłużyłem sobie, nie powinienem jej całować. Z rozmyśleń wyrwała mnie mama, wołająca n a obiad. Podniosłem swoje "cztery litery" i ruszyłem do kuchni. Zastałem mamę, która szkicowałą coś na kartce i mierzyła wszystkie kuchenne szafki. 
-Mamo co ty robisz?
-Mówiłam ci, ze chce zrobić remont w mieszkaniu. Coś zupełnie nowego i nowoczesnego. 
-Po co ci to? Dobrze jest jak jest.
-Kochanie, to, ze tobie się to podoba, to nie znaczy, ze mi również. Uwierz mi po moim remoncie, będzie tu bosko. 
Miałem powiedzieć mamie coś równiez śmiałego, ale zadzwonił mi telefon. 
-Cześć Lucy, co tam? Boli głowa?
-Hej, już mniej, mam nadzieję, ze ciebie nie.
-Kochana ja w przeciwieństwie do ciebie trzymałem wczoraj fason-zaśmiałem się,a  wmyślach dodałem-dopóki nie zostałem sam na sam z twoją matką. 
-Może wpadniesz do mnie dzisiaj? Pooglądamy coś, Tom wypożyczył jakieś filmy. 
-Nie, nie.. Może ty byś wpadła do mnie. Dobrze ci zrobi śweże powietrze.
Właśnie kończyłem ścielić łóżko, gdy mama krzyknęła, ze mam gościa. Zbiegłem na dół przywitałem się z moją dziewczyną i poszliśmy do kuchni po soki. 
-Ooo robi pani remont? 
-No tak, próbuję, ale chyba nie jestem najlepsza w projektowaniu. 
-Wie pani, znam kogoś kto moze pani pomóc.
Chciałem się wtrącić do dyskucji, bo dobrze wiedziałem co planuje moja dziewczyna.
-Nie zostaw, później to załatwiny-starałem się na siłę ją odciągnąc do drzwi, ale mi totalnie nie wychodziło. 
-Moja mama jest architektem i na pewno z chęcią pani pomoże-stało się to, czego najbardziej się bałem. Mama z Lucy wpadły sobie w ramiona, szczęśliwe i wesołe, ale mi nie było zupełnie do śmiechu. 

I mamy za sobą 13 rozdział. Zapraszam do komentowania i zakładki "Pytania". Dziękuję Wam kochani za wejścia, ale proszę, zebyście zostawili po sobie jakiś ślad. Jest ponad tysiąc wyśiwtleń, a komentuje tylko Rose (za co oczywiście jestem Ci wdzieczna). Ale chcę wiedzieć, czy Wam się to podoba i w ogóle ile osób to czyta. Mam nadzieję, że Was tym przekonałam. 
Jeszcze raz proszę o komentarze. I polecam zakładkę "Pytania". 
Kocham <3

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 12

-Kiedy kupiłaś ten prezent? Twój tata naprawde się ucieszy. Szkoda tylko, że ja i Niall nie będziemy. 
-Szczerze to też żałuję, że was nie będzie, ale skoro jedziecie do jego rodziców, to trzeba się teściom przymilać. Wczoraj byłam z Hazzą na zakupach, ale wciąż nie mam odpowiedniej sukienki. Mam ich zbyt mało w mojej szafie. We wszystkich już byłam, a te, które mi zostały się nie nadają, są zdecydowanie na plaże, albo spacer.
Siedziałam w salonie z Katie i obmyślałyśmy plan na dzisiejsze urodziny ojca. Szczerze się przyznam, że wczoraj za bardzo koncentrowałam się na chłopaku, by pamiętać o mojej kreacji. Szkoda, bo on ma gust nienaganny. Na pewno świetnie by mi doradził. 
-Wybierzmy się dzisiaj po zakupy. Co ty na to?-zapytała Katy wybudzając mnie z mojego chwilowego rozmażenia. 
-Naprawdę masz czas? Myślałam, że jedziecie z Niallem jakoś tak niedługo.
-Mamy jechac około 15.00, więc mamy jakieś 4 godziny czasu. Wyrobimy sie do tego czasu bezwarunkowo, zwłaszcza, że wiem, gdzie jest najlepszy butik "zachiwlkęmamważnąuroczystośćnaktórejmuszęwyglądaćnajlepiej" w Londynie. 
-Ok, daj mi chwilkę, a ja lecę na górę się ubrać. Pobiegłam szybko zadowolona z pomysłu mojej przyjaciółki. Mam zmaiar wyglądać dzisiaj bosko i myślę, że właśnie ona mi w tym pomoże. 
***
Zaparkowałam przed domem, zabrałam projekty z bagażnika i ruszyłam w stronę drzwi. Z wnętrza dobiegł mnie śmiech mojej córki i szybkie kroki na schodach. Odłożyłam szkice w przedpokoju i weszłam do salonu, zastając tam Katy. 
-O dzień dobry pani Emmo, jak w pracy?- zapytała radosna dziewczyna, wiec szybko odwdzięczyłam się jej szerokim uśmiechem. 
-Witaj kochanie. W pracy bardzo dobrze. Jak widzisz pracy multum, skoro wracam o 11- nastolatka zaśmiała się na moje słowa i włożyła kosmyk włosów za ucho. Zdecydowałam przysiąść na chwilkę obok niej, więc w tym celu obeszłam niski stolik i wygładziłam sukienkę, by mi się nie podwinęła przy siadaniu. 
-Co u rodziców? Jak się miewają?-zapytałam nie tyle z grzeczności, co z czystej ciekawości. Bardzo ich lubię. To mili i kulturalni ludzie. 
-Bardzo dobrze. Mama ostatnio ma sporo pracy, a tata to już w ogóle. Czasami zapominam jak wygląda. 
Juz miałam odpowedzieć na to jakimś oklepanym tekstem, jakim zawsze zadowalam moją córkę, kiedy długo mnie nie ma, ale właśnie Lucy wbiegła do salonu.
-O hej mamuś, wybieramy sie na zakupy właśnie-zauważyłam, że załóżyła krótkie jeansowe spodenki i kremową bluzkę na ramiączkach. Wygladała jak mała, słodka dziewczynka.
-Oo, a co to jakaś próba poprawienia humoru zakupami? -dziewczyny uśmiechnęły się na moje słowa. 
-Nie, chcę sobie kupić jakąś sukienkę na urodziny taty. 
-Oj kochanie, tyle masz tych sukienek. Możę założysz tą kobaltową, którą dostałaś na urodziny od Tatiany ? Ucieszy się, ojeciec ją zaprosił podobno. 
-Oj mamuś, a ty w czym pójdziesz? W tej, którą dostałaś od ojca na 2 rocznicę ślubu?
-Ej! Ja idę w czarno-białej sukience z kołnierzykiem !
-No właśnie. To antyk, a poza tym Harry już mnie w niej widział. A ty pójdziesz w sukience jak pokojówka, serio? 
-Harry? To on będzie na urodzinach ojca?- udałam zaskoczoną i obojętną, ale chyba mi to nie wychodziło. Nie wiem dlaczego na imię tego chłopaka, tak reagowałam. To co Lu powiedziała o mojej sukience puściłam mimo uszu. 
-Dobra mamuś spadam, będę koło 14. -ucałowała mnie w policzek i wybiegła ciągnąc Kate za rękę.
-Do widzenia-udało się wydusić biednej dziewczynie, zanim zniknęły za drzwiami. 
-A więc będzie Harry?-powiedziałam sama do siebie i nieświadoma oblizałam wargi. 
***
-Wyglądasz prześlicznie!-rzuciła Katy, jak gdyby od niechcenia.
-To samo mówiłaś o poprzedniej-przypomniałam zdarzenie sprzed paru minut. 
-Nie moja wina, że we wszystkich wyglądasz ładnie. Alke w tej zdecydowanie Ci najładniej. 
Wyszłam w sukience z przymierzalni, by przejść się po korytarzyku. I może faktycznie wyglądałam ładnie. Zrobię lekki makijaż, założe czarne rajstopy i rozpuszcze włosy ... Hmmm, Harry powinien być zadowolony (niżej, pokażę Wam linki ubrań ;))
Nie mogłam się doczekać tej 18.00, kiedy chłopak po mnie przyjedzie i będę mogła zabłysnąć. Mama się poczuje staro w tej czarno-białej sukience ;)
Jechałam szybko przez ulicę, gdy zaczął lekko padać deszcz. Ahh ta angielska pogoda. Ona zawsze ostudzi mój zapał. 
Gdy przyszłam do domu, mama i Tom siedzieli przed telewizorem. Przyszłam się z nimi przywitać, gdy nagle rozdzwoniła się komórka mamy. Poszła odebrać telefon, a ja i Tom przełączyliśmy na jakiś ciekawy film. 
Po chwili dołączyła do nas rodzicielka.
-Kochani jest problem. Zadzwonili do mnie z pracy. Musze być dzisiaj o 17.30 na spotkaniu z inwestorem. Za nic w świecie nie mogę tego przełożyć!
-Oj kochanie nie dobrze, nie pojedziemy na urodziny do Johna?
-Mamuś!
-Spokojnie. Pojedziemy, tylko sié trochę spóźnię. Postaram się szybciutko to załatwić, ale musze jechać.
-Emma, może się przebierz.. jesteś w sukience na przyjecie
-Nie mam czasu, musze jechać. Zaczęło padac, więc pewnie będą korki, a musimy jeszcze przygotować kosztorysy. Postaram się być jak najszybciej. Tom, nie czekaj na mnie. Jedź z Lucy do Johna i powiedzcie mu, ze nie ma tak dobrze i zaraz przyjadę, pa- wybiegła szybko, nawet nie zwracając na nas uwagi, ubrała płaszcz i trzasnęła drzwiami. 
-To co Lucy, kończymy ten film? -zapytał Tom na co mu z chęcią przytaknęłam. 
Otworzyłam leniwie oczy, na telewizorze widniały końcowe napisy, a Tom pochrapywał lekko na kanapie. Był już ubrany na przyjęcie. Miał dopasowany czarny garnitur,  czerowną koszulę i czarną muszkę. Wyglądał naprawdę dobrze. 
Popatrzyłam na zegarek: 17.00. Zerwałam się szybko, obudziałam lekko Toma i pobiegłam się umyć i ubrać. 
Właśnie spryskiwałam włosy lakierem, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Krzyknęła na Toma, by otworzył, ubrałam buty i zeszłam na dół. 
Dobiegł mnie śmiech Harryego i mojego ojczyma z kuchni. Pili sobie w najlepsze sok pomarańczowy, gdy obydwoje odwrócili się w moim kieunku. 
Harry podszedł do mnie, pocałował w policzek i uśmiechnął się serdecznie.
-Ślicznie wyglądasz kochanie i masz naprawde fajnego ojczyma. 
Tom doszedł do nas, zabrał kluczyki do samochodu, wziął prezent od siebie i mamy (z tego co wiem, to miało to być złote pióro) i z tego co widziałam własnoręcznie napisaną karteczkę z życzeniami. Jeszcze tylko wygładziłam swoją kreację klik i ruszyłam do samochodu, zabierając po drodze starannie zapakowany prezent ode mnie i Harry'ego. 
***
Ojciec Lucy naprawde się ucieszył ze złotej płyty kompaktowej Beatles'ów. Jako własciel wytwórni muzycznej musiał naprawdę się ucieszyć. Ciotka Lu miała rację, zachowywał sie jak dzieciak w swoje czwarte urodziny. 
Przez cały wieczór rozglądałem się za matką dziewczyny. Szczerze byłem podekscytowany wizją jechania z nią w jednym samochodzie. Nie mogłem się doczekać. Niestety, na miejscu okazało się, ze musiała jechać do pracy. I coś bardzo długo nie wracała. 
Lucy porwała mnie do kolejnego tańca, a ja już totalnie bez sił, musiałem odmówić. Spojrzałem na Toma, który wyraźnie flirtował z jakąś cytatą asystenką. Palant. Ma taką żonę, a wystarczy mu parę kieliszków wódki, by przestał to doceniać. 
Nagle muzyka lekko ucichła, wszyscy byli lekko zdezorientowani. Każdy odwrócil głowę w kierunku schodów, na których stała NAJPIĘKNIEJSZA KOBIETA NA ŚWIECIE. Lekko kierowała się ku nam. Wiedziałem, ze matka Lucy bedzie wyglądać wpsaniale,ale nie, że, aż tak. 
John, ojeciec Lucy, który stał koło mnie lekko się zaśmiał.
-To moje świeto, spadaj. Zawsze mi psujesz przyjęcia!! Wyglądasz bosko Emma.
-Wszystkiego najlepszego ! Mam trochę mokre włosy, ale to wszystko przez deszcz. 
Miałem ochotę się na nią rzucić. Wyglądała tak cholernie seksownie klik i wcale nie obchodziło mnie to, że to matka mojej dziewczyny!

Witajcie, tak jak obiecałam, rozdział jest raz w tygodniu. Rose, wiem, że nie chcesz relacji Harry'ego z matką Lucy, ale musisz czytać ndalej, zeby się wszystkiego dowiedzieć. Nie chce Was zanudzić, dlatego wprowadzam takie wątki, ale wszytsko mam już wymyślone ;)
Zapraszam do zakładki "Pytania" ;)
Prosze o komentarze, kocham Was ;*


sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 11


Sięgnąłem ręką ku jej twarzy. Przejechałem palcami po zaróżowionych policzkach, patrząc prosto w jej czekoladowe oczy. Ona jedną ręką złapała za mój pośladek, zaś drugą zatopiła w moich włosach. Odchyliła lekko głowę do tyłu, kiedy schyliłem się, by wargami pieścić jej szyję. Pod naporem tych pieszczot obróciła się do mnie tyłem, a ja jeszcze mocniej naparłem na jej barki obsypując je pocałunkami. Lekko zassałem skórę, by zrobić jej różowiutką malinkę. Jęknęła cicho
-Harry-uśmiechnąłem się zwycięsko. 
Nie przestając jej całować zjechałem dłonią wzdłuż jej ręki i chwyciłem dłoń, by obrócić ją z powrotem w moją stronę. Gdy osiągnąłem to, czego chciałem, wreszcie przycisnąłem jej wargi do moich ust. Całowaliśmy się, jak wygłodniałe zwierzęta potrzebujące siebie do przeżycia. Zaczepiałem palcami za ramiączko jej czerwonej sukienki, a ona bezwładnie opadła w dół. Pozostała w samej czarnej, koronkowej bieliźnie i butach. Zaniosłem ją do sypialni i delikatnie położyłem na łóżku. Schyliłem się, by skraść jej buziaka, a ona w tym czasie odpinała moją białą koszulę. Zsunąłem się do jej stóp, by ściągnąć buty, których dźwięk jeszcze niedawno przyprawiał mnie o dreszcze. Rzucając je koło łóżka, pieściłem delikatnie jej stopy. Mruczała cicho i przyciągnęła mnie do siebie, o czym zaczęła odpinać pasek, a następnie rozporek moich czarnych, obcisłych rurek. Po chwili tak jak ona, zostałem w samej bieliźnie i widocznym już wzwodzie. Znowu zaczęliśmy się namiętnie całować, lecz ona wykazała się odrobiną zdrowego rozsądku, bo przpomniała mi o zabezpieczeniu. Za jej wskazówkami pobiegłem do łazienki i z szafki przy umywalce wyciągnąłem paczkę prezerwatyw. 
-Harry, Harry, chodź do mnie-powiedziała zmysłowym głosem. W podskokach ruszyłem do sypialni i dosłownie mnie zamurowało. Na łóżku jej nie było. Było natomiast jakieś małe kilkumiesieczne dziecko, bawiące się czerwoną sukienką.
-Emma! Emma-krzyknąłem przerażony
-Harry-usłysząłem jej głos-Harry-głos coraz bardziej się nasilał-Harry!!!
***
Harry otworzył szeroko oczy, a jego czoło było całe mokre. Przestraszony spojrzał na mnie i na swoją matkę i opadł na poduszki. 
-Coś się stało kochanie?-zapytała pani Anne, a ja byłem szczerze ciekawy co się z nim działo. 
-Nie mamo, zły sen-odpowiedziałem lekko zachrypniętym głosem. 
-Zły sen? Wyglądasz na przerażonego-zaniepokoiła się rodzicielka mojego przyjaciela.
-Po prostu nie było internetu. 
Anne zaśmiała się niepewnie, pokiwała głową z dezaprobatą i wyszła kończyć sprzątanie.
-Siema Hazz, co jest?-zapytałem, gdy usłyszałem dźwięk odkurzacza dochodzący z dołu.
-Louis, nic się nie stało, to tylko sen-zapewnił mnie, już normalnym głosem. 
-Zły sen? Po wczorajszej kolacji? I jak było w grocie smoka?- zapytałem śmiejąc się trochę z mojego najlepszego kumpla.
-Daj spokój, było spoko. Ma naprawdę spoko matkę-powiedział trochę niepewnie.
-A ojczym?
-Nie było go, podobno pracował. 
-Z tego co wiem Lucy ma nieźle zajętych starych-przypomniałem sobie opowieści Eleanor. Lecz zamiast usłyszeć odpowiedź, komórka Harry'ego dała o sobie znać zwiastując sms'a. 
-To Lu, jej matka na zakupach, a Tom w kancelari. Zaprasza mnie na chwilę do siebie, a później wybieramy się do kina. Będzie Katy z Niallem, Liam z Danielle, Zayn z Perrie. A wy? 
-Tak, tak. Od wczoraj o tym wiemy. Będziemy wszyscy. Może obgadamy kwestie kolejnego wypadu?
-Spoko. Sorry Stary, muszę się ubierać, zejdź na dół, rozgość się, ja zaraz zejdę. 
-Nie, nie, muszę się zbierać. Umówiłem się już z El, więc będę  lecieć. Dozobaczenia o 19.00
-Dozobaczenia. 
***
Wbiegłem do kuchni po szybkie śniadanie. Byłem wciąż wytrącony z równowagi po dzisiejszym śnie. Nie wiem co się ze mną działo. Po wczorajszy spotkaniu byłem onieśmielony panią Emmą, ale że by od razu śnić o niej i to w kontekście erotycznym? Otworzyłem lodówkę, wyciągając szynkę i pomidora. Zrobiłem sobie kanapki i szybkimi kęsami przegryzałem, popijajac śniadanie sokiem pomarańczowym. Chciałem jak najszybciej skończyć i pojechać do Lu, by opuścić jej dom, zanim wróci matka dziewczyny. Szybko chwyciłem kluczyki i ruszyłem w stronę garażu. Założyłem okulary przeciwsłoneczne, bo słońce piekło niemiłosiernie. Odpaliłem Camaro i ruszyłem w kierunku dom Emm......Lucy. 
***
Wpuściłam chøopaka do środka, dając mu buziaka na przywitanie. Zaprowadziłam za rękę do kuchni, lecz przed drzwiami lekko się zawachał. 
-A gdzie twoja matka-zapytał z lekkim zakłopotaniem. 
-Przed chwilką wróciła z zakupów.
-To może lepiej chodźmy do ciebie-on jest taki słodki, gdy się wstydzi.
-Spokojnie, po wczorajszej kolacji naprawdę cię polubiła. A poza tym nie spotakamy jej, bo jest gdzieś w ogrodzie i słucha muzyki. Ma słuchawki na uszach, więc pewnie nawet nie wie, że przyjechałeś. 
Czyżbym po tych słowach zauważyła, że wyraźnie mu ulżyło? To mnie trochę zasmuciło. Myślałam, że polubił moją mamę-aż taka zła nie jest. Nieważne. Wzięłam dwie szklanki i nalałam nam soku pomarańczowego i ukroiłam ciasta truskawkowego.  Dałam to na tacę i trzymając ją ostrożnie, ruszyłam w kierunku mojego pokoju. 
Harry, widząć jak powoli się ruszam, odebrał ode mnie tackę i zaniósł ją szybciutko. Ma refleks ten mój chłopak. Postawił ostrożnie na biurku i usiadł na fotelu. 
Poszłam do garderoby się przebrać. Mięliśmy jeszcze jechać po prezent dla mojego ojca. Jutro miał mieć 40 urodziny i  z tej okazji wyprawiał wielkie przyjęcie na sto osób. Prawie wszyscy z branży muzycznej. Tata nawet zapragnął zobaczyć Toma i mamę. On jest kochany. Zaprosiłam więc Harry'ego, bo wiedziałam, ze mi będzie się nudzić. Wyszłam w sukience w drobne kwiatuszki z małymi falbankami, i lekkimi sandałkami na stopach. Włosy związałam w koka, by nie plątały mi się po szyi. Harry, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i podał wibrujący telefon. Dzwoniła moja cioctka Sara, siostra taty. Prosiłam ją, by mi doradziła w sprawie prezentu dla taty. Przeprosiłam chłopaka i zeszłam na dół, do salonu, gdzie miałam katalogi z prezentami dla mężczyzn. 
***
Gdy Lu wyszła napiłem się soku i wstałem pooglądać zdjecia na komodzie. Odstawiłem szklankę obok fotografii przedstawiającej moją dziewczynę bez dwóch jedynek i tulacą misia. Następnie już w wieku około 11 lat z ojcem nad morzem, jak mniemam. Następne zdjecia  z zajęć tanecznych, które tak uwielbiała. Jednak, gdy zobaczyłem ramkę w kolorze czerwonym momentalnie zabrakło mi tchu. Matka Lucy w dniu ślubu z Tomem. Wyglądała prześlicznie. Biała opinająca jej ciało, dłga suknia z głębokim dekoltem. Włosy zebrane w idealnego koka. Odstawiłem szybko zdjęcie na miejsce, by się za bardzo nie rozpędzić. W poszukiwaniu wytchnienia odszedłem na drugi koniec pokoju, do dużych okien. Rozsunąłem rolety, spojrzałem w dół i stanąłem jak w ryty. Przed moimi oczyma ukazał się basen i cztery leżaki ustawione tuż przy nim. Jednak nie ten widok wzbudził we mnie i w moim "przyjacielu" takie rozbudzenie. Na jednym z leżaków opalała się matka Lucy. Ubrana była w skąpe niebieskie bikini. Na głowie miała duży kapelusz. Wyglądała obłędnie! W uszach faktycznie dostrzec można było słuchawki, bo ich kabeł rozciągał się na jej pięknych, kształtnych piersiach. Chciałem na nią patrzeć non stop, ale usłysząłem kroki na schodach. Pobiegłem do fotela, próbując ukryć pobudznie mojego penisa. W drzwiach stanęła Lu.
-Przepraszam, że tak długo. Już wiem co mu kupimy-uśmiechneła się zadowolona-zbieraj się.
Uśmiechnąłem się, a gdy się odwróciła, zerwałem z siedzenia modląc, by nic nie zauważyła. Usiedliśmy w aucie z zamiarem odjechania, a ja wciąż myślami byłem u niej w pokoju wpatrujący się w jej własną matkę. I mimo tego, tak bardzo jej pragnący. 


Witajcie Kochani.
Postanowiłam raz w tygodniu dodawać rozdział, by były regularne, I jak się podoba? Obiecałam trochę akcji ;)
Zapraszam do zakładki "Pytania", gdzie możecie zadawać pytania bohaterom lub mi ;)
Prosze o komentarze, bym wiedziała, że ktoś to czyta ;)
Pozdrawiam :*



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 10

Po pamiętnej nocy na wakacjach z Harrym minął już tydzień. W tym czasie zdążyliśmy wrócić do domu i planować kolejny wypad pod koniec lipca. Leżałam właśnie na łóżku w pokoju i pisałam smsy z Harrym, gdy z dołu dobiegł mnie głos.
-Lu, Kochanie jesteś? -krzyk mamy podziałał na mnie natychmiastowo i zerwałam się w kierunku drzwi.
-Idę mamo-prawie się zabiłam chcąc ominąć schoda. Wbiegłam do salonu i trzasnęłam mocno drzwiami. 
-Mamo, wreszcie wróciłaś!-rzuciłam się na szyję rodzicielki-miałaś być jutro. Gdzie Tom?-bombardowałam ją pytaniami, ale naprawdę strasznie tęskniłam. 
-Kochanie, spokojnie-zaśmiała się-Tom dojedzie później, miał po drodze telefon z kancelari. Chcięliśmy zrobić ci niespodziankę-odsunęła się a moment ode mnie-opowiadaj co się działo, jak mnie nie było. 
Zaprowadziła mnie za rękę na kanapę i usiadła obok. W tej chwili cała złość na nią, za to, że zostawiła mnie na taki kawał czasu, minęła. Miałam ochotę powiedzieć jej wszystko, ale pewne fakty postanowiłam przemilczeć. Jak naprzykład noc z Harrym. Nie mogłam jej tego powiedzieć. Jedyną osobą, która to wiedziała był, oczywiscie oprócz Harry'ego-mój tata. On potrafił mnie zrozumieć i wysłuchać. Wiedziałam, ze zachowa te wieści dla siebie i nie będzie w żaden sposób miał pretensji do mojego chłopaka. 
-Było super mamo, szkoda, że cię nie było-uśmiechnęłam się do kobiety i chwyciłam za rękę-naprawdę, szkoda, że cię nie było. 

***
Ciagle gapiłem się na smsa od Lucy przecierając dotykowy ekran palcem. Minęło już jakieś dobre pół godziny, a ja nadal nie odpowiedziałem dziewczynie na zaproszenie na kolację dzisiaj na 20.00.
Jakieś wewnętrzne uczucie podpowiadało mi, bym jednak dzisiaj nigdzie nie przychodził. W końcu matka Lu wróciła ledwie 3 godziny temu. Na pewno chciała odpocząć po podróży, odwiedzić rodzinę, przyjaciół. Posiedzieć z córką i meżem. Już miałem odpisać dziewczynie, wymyślając, jakiegoś dentystę, kiedy rozległa sie wibracja w trzymanym przeze mnie telefonie. 
-Halo-nie popatrzyłem na wyświetlacz, więc nie wiedziałem z kim rozmawiam. 
-Siema Stary, co tak oficjalnie?-na głos Louisa się uśmiechnąłem-co robisz? Może wybrałbyś się ze mną do Nike'a po nowe buty?
-Nic ciekawego nie robię, więc bardzo chętnie-cieszyłem się na myśl, ze mogę się spotkać z przyjacielem i doradzić w wiadomej sprawie.
Po około piętnastu minutach przed wejściem do sklepu zarysowała mi się postać BooBear'a.
Wytarłem spoconą dłoń w spodenki i przywitałem z chłopakiem. Wchodząc do budynku uderzyła w nas fala zimna z klimatyzatora. Przchodząc przez regały z trampkami, chłopak przerwał ciszę
-Harry coś nie tak?Dziwnie wyglądasz.
Postanowiłem opowiedzieć mu o zaproszeniu do matki Lu i o moich dylamatach. 
-I czym ty się przejmujesz? Idz, co ci szkodzi?
-Ona dzisiaj dopiero wróciła na pewno chce odpoczać.
-Tsaaa.. nie rozumiem cię. Skoro cię zaprasza, to widać nie chce odpoczywać. Zresztą, co ona jakaś księżniczka? Wróciła z wakacji, gdzie odpoczywała i tutaj będzie jeszcze odpoczywać? 
Zaśmiałem sie na jego słowa, kocham tego chłopaka!
-Masz rację, dziwna baba!Jak ja z nią wytrzymam całą kolację?
-Człowieku, pomyśl jakie to bedzie ekscytujące. Pragnienie dotyku Lu. Niewinna trzymanie za rączkę, dotykanie kolanka.. Tylko, zeby mamusia nie widziała. 
-Masz racje, co mi szkodzi? To tylko głupia kolacja.. nawet jesli mnie nie polubi, to przecież nie średniowiecze! Nie zabronią Lu się ze mną spotykać. 
-Najwyżej przybędziesz na białym koniu i oswobodzisz księżniczkę.
***
Poprawiłam czarny kołnierzyk na mojej kremowej bluzce, wygładziłam spódnicę i przetrałam czarne balerinki ręką. Lekko zdenerwowana spojrzałam na zegarek - 19.53. Oby tylko sie nie spóźnił. Wiedziałam, że moja mama tego nie lubi, a bardzo mi zależało, by chłopak wywarł na niej pozytywne wrażenie. Postanowiłam zejśc na dół i popatrzeć co tam się dzieje. Zbiegłam po schodach i wpadłam do jasnego, wykafelkowanego pomieszczenia. Na blacie górowało sporo sałatek a w garnkach na kuchence indukcyjnej gotowała się zupa. W piekarniku już opiekała się pyszna pieczeń z żurawiną. Na samą myśl pociekła mi ślinka, więc weszłam w drzwi obok i znalazłam się w jadalni. Pięknie zastawiony stół białą porcelaną, aż szkoda było, by się pobrudziła. Nasza gosposia naprawdę świetnie się spisała. 
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwięk dzwonka zwiastujący gościa. Krzyknęłam na mamę, by schodziła, ale do moich uszu dobiegła odpowedz:
-Kochanie, jeszcze się ubieram. Zejdę za 10 minut.
Zrezygnowana ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Otworzyłam je i zobaczyłam mojego chłopaka, jak zawsze nieskazitelnego. Czarne rurki opinały jego zgrazbny tyłek, a biała koszula z podwiniętymi rękawami idealnie opinała się na umięśnionym torsie. Zaprosiłam go do środka całując na powitanie. Nieśmiało oddał pocałunek, kierując isę do jadalni. Zawołałam mamę jeszcze raz i usłyszałam jej obcasy kierujące się powoli po schodach w naszą stronę. 
***
Gorączkowo wycierałem spocone ręce w spodnie słyszać stukot obcasów z każdym krokiem coraz bardziej się nasilający. Lu wyczuła moje zdenerwowanie, bo chwyciła mnie za rękę i lekko uśmiechnęła. Tym sposobem dodała mi otuchy, Odwróciłem się na moment, by oderwać wystająca nitkę ze szlufki spodni, a gdy podniosłem wzrok totalnie mnie zamurowało. Przede mną stała bogini w najczystszej postaci. Ubrana była w krótką, obcisłą czerowną sukienkę na ramiączkach. Długie włosy opadały kaskadą na chudych ramionach. Jej długie nogi idealnie wydepilowane świeciły naturalnym blaskiem, a buty, których dzwięk przyprawiał o zawał, idealnie eksponowały szczupłe łydki swoim na oko 11 centymetrowym obcasem.Mimo tego i tak była parę centymetrów ode mnie niższa. Kobieta zbliżyła się do mnie lekko i wypowiedziała jedno słowo, które pobudziło mnie do granic.
-Harry-cały świat zawirował. Lu popatrzyła na mnie niespokojnym wzrokiem, a ja nie byłem w stanie nic powiedziec-miło cię poznać, jestem matką Lu-oj mamuśko!
-Ekhmm. Witam, Harry.. Harry Styles. Mi również miło panią poznać-chwyciłem jej delikatną dłoń i pocałowałem lekko w czubek.
Ośmieliłem się na chwilkę, by popatrzyć w jej oczy. Jej spojrzenie przyprawiło mnie o dreszcze. 
***
Powiedzieć, że ten chłopak jest przystojny, to oddanie tylko w niewielkim stopniu jego urodzie. Ten idealny tyłeczek, aż się prosił o odrobinę pieszczot, a jego włosy... mogłabym się bawić godzinami. Zieleń jego oczu i ta magia, gdy na mnie spojrzał, roztopiłaby każdy lód.
Coś się zaczęło dziać niepokojacego. Chemia, pragnienie, pożądanie, to tylko niektóre przymiotniki.
Cały wieczór nie mogliśmy oderwac od siebie wzroku. Uważając, by Lu niczego nie dostrzegła posyłaliśmy sobie "niewinne" spojrzenia. Po jakimś czasie, chłopak postanowił się z nami pożegnać. Razem z córką poszłam odprowadzić go do drzwi. Idąc koło mnie ocierał się lekko swoją rozpaloną skóra o mój bok. Wiedziałam, że na niego podziałałam. Gdy się ze mną żegnał kolejnym pocałunkiem mojej dłoni popatrzył mi głęboko w oczy, jakby składając obietnicę. Lu chciała pocałować go w usta, jednak chłopak nie dał jej się zbliżyć do warg. Jedynie odwrócił się tak, by dała mu całusa w policzek. Był zwrócony twarzą na mnie, a gdy moja córka go pocałowała on patrzył wprost w moje oczy. Lucy niczego niegroźnego w tym nie widziała, ja natomiast widziałam bardzo wyraźnie. 

Witajcie ;* Przepraszam za tak długa nieobecność. Będę teraz pojawiac się regularnie. 
Teraz postanowiłam wprowadzać wiecej akcji,a nie takie flaki z olejem jak zawsze. Zapraszam do komentarzy. ;*
Pozdrawiam ;)

Versatile Blogger Award

Zasady :
1. Nominowana osoba pokazuję nagrodę.
2. Dziękuję za nominację.
3. Ujawnia 7 faktów o sobie.
4. Nominuje 7 blogów.
5. Informuje o nominacji blogi nominowane.

Nominowała mnie Rose klik za co bardzo dziękuję ;*
 1.Mam 17 lat.
2.Mam ciemne włosy.
3.Lubię oglądać filmy i czytać książki.
4.Uwielbiam malować paznokcie.
5.Noszę okluary.
6.Mieszkam w małej miejscowości.
7.Lubię robić zdjecia ;)

Nominuję: